poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Kredens dla Tonner

Święta, święta i po świętach. Tuż przed nimi skończyłam projekt, nad którym pracowałam od miesiąca. Czy z rzeczy pokazanych na zdjęciu, można stworzyć fajny mebelek? Jasne, że tak!

Już od dawna noszę się z zamiarem stworzenia jakiegoś domku dla Tonnerek. Mam sporo problemów z bryłą, więc postanowiłam zacząć od mebli. Wiedziałam, ze chcę zacząć od jakiegoś kredensu. Dlaczego od niego? Ponieważ z Chin leci do mnie zestaw porcelany i słodyczy. Muszę to gdzieś włożyć. Kompletnie nie wiedziałam, jak się do tego zabrać. Na wielu blogach widziałam, że takie mebelki robi się z balsy. Wiedziałam, że jak zacznę robić wszystko od podstaw to mogę się zniechęcić. Dlatego wybór padł na gotowe elementy, które można poprzerabiać. Niedawna wycieczka do Paryża i przeczytana książka o Marii Antoninie ("Maria Antonina. Podróż przez życie" Antonina Fraser - bardzo polecam!) utworzyły w mojej wyobraźni projekt mebla. Na Allegro zamówiłam otwieraną szafeczkę na klucze. Na zamówienie pozostałych elementów musiałam poczekać, aż do mnie dotrze. Nie wiedziałam jakiej szerokości mają być listewki ozdobne i jaką komodę/komody zamówić. Gdy do mnie dotarła, zakupiłam dwie małe komódki. Miałam niezłego farta, ponieważ udało mi się znaleźć takie o idealnej szerokości i takich samych uchwytach, jakie są w szafce na klucze. Ze sklepu SmalDreams zamówiłam listewki ozdobne i tralki. Kupiłam farbki akrylowe (2x biała i 1x złota), pędzle i klej. 

Zaczęłam od odkręcenia wszystkiego co dało się odkręcić, czyli zawiasy, uchwyty, haczyki. Wszystkie uchwyty i zawiasy pomalowałam na złoto. 
Później wzięłam się za szuflady. Pomalowałam je na biało. Następne w kolejce były komody. Najpierw przykleiłam listewki, a później pomalowałam. Na listewkach powstały "złote paski". Po pomalowaniu skleiłam je ze sobą. Niestety nie stykają się ze sobą, ale i tak nie wyglądają źle. Włożyłam szuflady i... i jedna z nich się przykleiła! Ciągnęłam i ciągnęłam za uchwyt. Prędzej bym go wyrwała, niż otworzyła. Uznałam to za wypadek przy pracy i tak to zostawiłam. Na szczęście po kilku dniach wpadłam na pomysł, by podważyć ją od tyłu kartą bankomatową. Puściło! By uniknąć w przyszłości takich niespodzianek, kupiłam utwardzacz do paznokci (przeźroczysty lakier też mógłby być) i pomalowałam boki i tyły szuflad. Teraz chodzą jak marzenie. Przyszła kolej na szafkę. Nożykiem do tapet przycięłam listewki do odpowiedniej długości i przykleiłam po bokach. No, ale by z szafki na klucze powstał kredens, musiałam pozbyć się przyklejonych, dość grubych, deseczek, do których były przykręcone haczyki. W domu miałam tylko nożyki do tapet. I tak kawałek po kawałeczku wycinałam deseczki. Trwało to i trwało, ale w końcu się udało. Nierówności wygładziłam papierem ściernym. Mogłam się wziąć za malowanie. Wszystko zostało pomalowane na biało. Na listewkach ponownie pojawiły się "złote paski". Przykleiłam tą część do przygotowanych wcześniej komódek. Pomalowane drzwiczki zaczęłam mocować za pomocą zawiasów. Okazało się, że przez listewki drzwiczki nie chciały zamykać się normalnie, tylko uciekały do środka. Wpadłam na pomysł jak to naprawić, ale o tym za chwilę. W Empiku kupiłam... nie wiem jak to nazwać. Jakieś przedzielone w środku pudełeczko, z podwyższonym jednym bokiem. Kupiłam je ze względu na ten bok. Na górze był pięknie zakończony. Wycięłam odpowiedni fragment nożykiem i pomalowałam. W wgłębieniach pomalowałam na złoto i przykleiłam do reszty. Ze środka pudełka wyciągnęłam deseczki i przycięłam do odpowiedniego rozmiaru. Zrobiłam z nich półki. Teraz mogłam zająć się drzwiczkami. Na przedziałek znajdującą się między drzwiczkami przykleiłam dwie deseczki, które podtrzymywały je. Już nie wpadały do środka. Powstała jednak dość spora szczelina, która nie wyglądała zbyt estetycznie. Musiałam odmierzyć deseczki i przykleić je do tej przedziałek. Udało się! Po wielu godzinach pracy kredens był gotowy. Z kawałków tralek miały powstać nóżki, ale z nich zrezygnowałam. A oto efekt mojej pracy:




0 komentarze:

Prześlij komentarz